Advertisement
Bezcenna jak życie
Rozmowa z Piotrem Dudkiem, prezesem Zarządu AQUA S.A. w Bielsku-Białej
Image
Prezes Zarządu Piotr Dudek.


Image
Zapora w Wapienicy.


Image
Ujęcia infiltracyjne w Kobiernicach.


 – Polskie zasoby wody pitnej są dobrem, niestety, przez nasze społeczeństwo wciąż nie w pełni docenianym i – wbrew pozorom – wcale nie aż tak bardzo obfitym. Należałoby zatem bardziej je chronić i rozsądniej nimi gospodarować. Dostęp do czystej wody wydaje się nam jednak sprawą oczywistą. Po prostu odkręcamy kurek w kranie...

– Wiadomo, że woda znajduje się w określonych miejscach: rzekach, źródłach czy studniach, które mają już czasami wieloletnią tradycję. Czyli – teoretycznie – jest ogólnie dostępna. Mało tego. Spada nam wręcz z nieba w postaci deszczu, wystarczy tylko łapać ją do różnych naczyń... Jednak już od dawna w naszym codziennym życiu przyzwyczailiśmy się, że woda zawsze, i to bez naszego bezpośredniego udziału, jest tam, gdzie jej w danym momencie potrzebujemy. I chociaż w zasadzie z wody znajdującej się w przyrodzie moglibyśmy samodzielnie korzystać za darmo – to jej doprowadzenie do naszych mieszkań wymaga już konkretnych przedsięwzięć technicznych. A to generuje określone nakłady oraz koszty i tym samym dostarczona w ten sposób woda też musi mieć swoją cenę.

– Zaopatrzenie odbiorców w wodę zdatną do spożycia idzie więc w parze ze stworzeniem i utrzymywaniem całej stosownej infrastruktury, która to umożliwia. Co to oznacza w praktyce dla firmy, którą Pan kieruje?
– Dysponujemy różnymi źródłami wody. Są to ujęcia powierzchniowe lub podziemne. Woda czerpana jest także z warstw żwirowych wód podskórnych. Każdy rodzaj wody różni się własnościami i co za tym idzie wymaga odpowiednich procesów uzdatniania do celów spożywczych. Wróćmy jednak do początku naszej rozmowy – my tu, na południu Polski, jesteśmy poniekąd w dość komfortowej sytuacji, gdy idzie o ilość dostępnych zasobów, bo na przykład w Bielsku-Białej i okolicach wielkość opadów atmosferycznych utrzymuje się na poziomie około 1 tysiąca litrów na m2 powierzchni rocznie. Ilości te są jednak dużo niższe w pozostałych regionach Polski. W związku z tym możemy stwierdzić, że przyszło nam żyć w raczej suchym klimacie. Zwłaszcza w tym roku, pod koniec lata mogliśmy mówić nawet o suszy. Niższe niż zwykle opady deszczu tu, w górach, nie dają odpowiedniej ilości wody do naszych głównych rzek. Widzimy, jaka jest obecnie sytuacja na Wiśle w Warszawie.

– Jak w Państwa przypadku przebiega proces zarządzania zasobami wody? Skąd jest pozyskiwana, co się z nią dzieje, zanim poleje się z kranu?
– Aby czysta i zdatna do picia woda trafiła ostatecznie do ludzi, należy podjąć po drodze cały szereg niezbędnych działań. Wszystkie one wymagają stosownej infrastruktury oraz niezbędnych inwestycji.
Najpierw trzeba tę wodę pobrać. My korzystamy głównie z wody z Zapory, czerpiemy ją również ze żwirów Pradoliny Soły. Następnie woda poddawana jest procesowi obróbki. Po pierwsze należy usunąć jej mętność. Konieczne jest także jej zdezynfekowanie, czyli usunięcie bakterii. Pragnę podkreślić, że na każdym etapie procesu, którego finałem jest dostarczenie wody jej użytkownikom, jest ona badana biologicznie i chemicznie. Następnie woda przesyłana jest magistralami rurociągów do miejsc magazynowania. Takim głównym rezerwuarem wody dla Bielska są odległe o 15 km Kobiernice. Z Kobiernic do Bielska woda płynie rurociągami do rozlokowanych na wzgórzach zbiorników spełniających rolę wież ciśnień, skąd w większości grawitacyjnie spływa do miasta. Ilość wody zgromadzonej w tych zbiornikach stanowi około jednodniową rezerwę w przypadku ewentualnej awarii rurociągów lub pomp. Zaopatrzenie w wodę to system ciągły. Woda jest ciągle pobierana, ciągle uzdatniana, ciągle przepompowywana i ciągle dostarczana naszym klientom. Przez 24 godziny na dobę, przez 365 dni w roku...

– Czy taki permanentny „stan gotowości” nie wymaga szczególnego nadzoru? Innymi słowy, czy stosuje się monitoring pozwalający na szybkie wychwycenie usterek i awarii? Zwłaszcza, że raczej trudno dostrzec je gołym okiem?

– Właściwie cała sieć wodociągowa i kanalizacyjna znajduje się pod ziemią. A samej sieci wodociągowej mamy w mieście 2 tys. kilometrów! Na tej sieci różne rzeczy mogą się wydarzyć. I czasami się dzieją, ponieważ bielskie wodociągi to już 117 lat historii. Oczywiście nie wszystkie ich fragmenty pamiętają tak zamierzchłe czasy. Na przestrzeni tych lat były one sukcesywnie rozbudowywane i modernizowane. Tak dzieje się obecnie i będzie działo się w przyszłości. Do kontroli stanu tego, co mamy pod powierzchnią, stosuje się specjalne techniki monitorowania, które kontrolują, co dzieje się na sieci, czy nie ma spadków ciśnienia. Ważne są także informacje od mieszkańców zgłaszających problemy: na przykład brak wody, jej zabarwienie itp. Są one na bieżąco przekazywane dyspozytorom. Wprowadziliśmy w Spółce system monitoringu zdarzeń oparty na wdrożonym i stale doskonalonym Zintegrowanym Systemie Zarządzania. Wszystko to pozwala nam na możliwie szybką reakcję.

– Ile to kosztowało? Jaka jest skala koniecznych nakładów finansowych? Skąd są lub mogą być pozyskiwane potrzebne środki?
– Precyzyjna odpowiedź na tak postawione pytanie jest dosyć trudna, skoro – jak wspomniałem – nasze wodociągi mają aż 117 lat. I w takim przedziale czasu tworzyły się oraz doskonaliły. Technika się zmieniała. Metody oraz przyrządy do kontroli również. Ciężko jest więc policzyć wszystkie nakłady i koszty, bo zaczęły się one już w dość odległej przeszłości.
Mogę jednak z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że dążymy do tego, aby bezpieczeństwo w zaopatrzeniu w wodę naszych klientów było coraz lepsze. Żeby to osiągnąć, musimy wdrażać nowe technologie, skuteczniejszą kontrolę jakości wody. To oczywiście kosztuje. Jednak zdrowie ludzkie jest bezcenne i na tym nie oszczędzamy. Niezbędne inwestycje finansujemy głównie z własnych środków. Korzystamy także czasami z funduszy Unii Europejskiej. Tak było w przypadku bardzo kosztownego przedsięwzięcia związanego z kanalizacją. Sami nie dalibyśmy rady. A i realizacja tego projektu znacząco rozciągnęłaby się w czasie. Że nie wspomnę już o obciążeniu zainteresowanych mieszkańców. Trzeba jednak pamiętać, że do skonsumowania pomocy unijnej niezbędny jest także własny wkład finansowy w daną inwestycję.

– I na koniec naszej rozmowy muszę zadać trudne pytanie: czy i w jakim stopniu zaopatrzenie w wodę będzie drożeć?
– Odpowiem tak: niewątpliwie należy spodziewać się wzrostu cen, jednak jego przyczyny nie leżą wyłącznie po stronie firm zaopatrujących mieszkańców w wodę. Jednym z najistotniejszych powodów takiego stanu rzeczy są ceny energii elektrycznej. W naszym przypadku prąd niezbędny do zasilania urządzeń to aż 10 proc. ogólnych kosztów produkcji czystej wody. I z tym musimy się liczyć. Robimy jednak wszystko, co możliwe, aby ograniczać koszty własne, poszukując optymalnych i efektywnych rozwiązań.

– Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiała Ewelina Sygulska
 

© 2024 Grupa INFOMAX