Advertisement
Szansa może się nie powtórzyć
Rozmowa z Gabrielą Lenartowicz, prezesem Zarządu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach

Image

Image

Image

– Ostatnio często – zarówno w wypowiedziach polityków, jak i w mediach – pojawia się pojęcie „zrównoważony rozwój”, dotyczące ekologii. Niejednokrotnie mam jednak wrażenie, że osoby, które posługują się tym jakże pojemnym terminem, nie do końca wiedzą, co on oznacza w praktyce i – po prostu – go nadużywają. Nie sposób bowiem oddzielić dzisiaj ochronę środowiska od sfery racjonalnego finansowania przedsięwzięć podejmowanych w tym zakresie. A jak Pani, nie tylko jako prezes największego z wojewódzkich Funduszy ochrony środowiska, ale także praktyk w dziedzinie finansów, ocenia funkcjonujące obecnie mechanizmy wspierania inwestycji proekologicznych?


– W Polsce mamy dzisiaj unikalny na skalę europejską system finansowania ochrony środowiska, polegający na preferencyjnym, a jednak zwrotnym finansowaniu stosownych inwestycji. I chociaż mechanizm ten wymyślono i wdrożono w naszym kraju już dosyć dawno, bo około 20 lat temu, to nawet jak na dzisiejsze czasy jest on nadal niezwykle efektywny i nowoczesny. Tak naprawdę to dopiero teraz Unia Europejska zaczyna poważnie przymierzać się do finansowania dużych przedsięwzięć infrastrukturalnych z wykorzystaniem zwrotnego finansowania. Czyli poniekąd byliśmy pionierami.

Bo chociaż są możliwe również dotacje, które zakładają bardzo niski udział własny beneficjenta, to właśnie – paradoksalnie – z tego powodu nie działają motywująco na inwestorów, którzy nie przykładają dostatecznej uwagi do efektu ekonomicznego projektu. W rezultacie duże inwestycje, dofinansowane nawet w 85 proc. (obecnie polityka Funduszu Spójności pozwala na aż tak wysokie dotacje), są bardzo drogie nie tylko z racji skali zaangażowanych środków, ale także kosztów ich obsługi.

System finansowania zwrotnego wydaje się być najbardziej efektywny, bo zmusza do liczenia i oszczędności nie tylko w obszarze samej inwestycji, lecz również jej utrzymania i eksploatacji. I ten właśnie model realizują Narodowy oraz wojewódzkie Fundusze Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Oddzielna osobowość prawna poszczególnych Funduszy wojewódzkich stwarza także możliwość elastycznego dostosowania się do regionalnych potrzeb oraz doboru najskuteczniejszych sposobów ich finansowania. Ten katalog możliwości zawarty w Ustawie pozwala nam także na dotowanie przedsięwzięć, z których trudno spodziewać się zwrotu poniesionych nakładów. Jako przykład niechaj posłuży edukacja ekologiczna lub pomoc w usuwaniu skutków powodzi.

Z kolei w przypadkach inwestycji, które z założenia powinny uwzględniać koszty korzystania ze środowiska, a jednak wymagają wsparcia Funduszu – udzielamy preferencyjnych pożyczek.

– Które z dostępnych dzisiaj narzędzi są najbardziej efektywne? Co należałoby w obecnym systemie inwestowania przedsięwzięć służących ochronie środowiska zmienić lub – ewentualnie – poprawić?

– Mamy obecnie do dyspozycji cały szereg instrumentów finansowych. Są to dotacje pochodzące zarówno ze środków publicznych krajowych, jak i z funduszy europejskich. Mamy pożyczki, którymi dysponuje NFOŚiGW, oraz pożyczki przyznawane przez poszczególne Fundusze wojewódzkie. Są one różnie oprocentowane, w zależności od przeznaczenia i indywidualnych warunków, jednak najczęściej jest to oprocentowanie preferencyjne.

Ważnym narzędziem jest umarzanie pożyczek, pod warunkiem przeznaczenia przez beneficjenta umorzonej kwoty na kolejne inwestycje proekologiczne. Sądzę, że właśnie ta forma wspierania projektów służących ochronie środowiska – motywując do kolejnych działań, zmuszając niejako do perspektywicznego myślenia, stosowania zasad rachunku ekonomicznego, czyli „kupowania” efektu ekologicznego za możliwie najniższą cenę – daje najlepsze rezultaty.

Istnieją także dopłaty do oprocentowania kredytów komercyjnych. Nowym instrumentem jest możliwość wykupu obligacji na cele środowiskowe.

W przedstawionym katalogu możliwości najcenniejsze jest to, że istnieje dość duża swoboda dostosowania Funduszy i oferowanych przez nie instrumentów do konkretnej sytuacji oraz indywidualnych potrzeb beneficjenta, co służy niewątpliwie realizowaniu zasady ekonomicznej efektywności przedsięwzięć.

A ewentualne zmiany... Z naszego punktu widzenia wydaje się, że ważne i korzystne byłoby – tak jak to jest w przypadku funduszy europejskich – ustalenie czegoś w rodzaju linii demarkacyjnej pomiędzy zadaniami Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej a zadaniami Funduszy wojewódzkich. Chodziłoby o to, aby Fundusz Narodowy wspierał projekty ponadregionalne – wypełniając tym samym założenia polityki ekologicznej państwa, będąc narzędziem Ministra Środowiska. Działania o charakterze lokalnym pozostawałyby zaś w gestii Funduszy wojewódzkich. Wymagałoby to – oczywiście – innej dystrybucji wpływów z opłat za korzystanie ze środowiska oraz z tytułu kar, jednak pozwoliłoby na stworzenie przejrzystego systemu – przede wszystkim dla beneficjentów.

Jestem również za tym – biorąc pod uwagę różnice w potencjale i możliwościach poszczególnych Funduszy wojewódzkich – aby w ramach NFOŚiGW powstał specjalny fundusz (rodzaj subwencji wyrównawczej?), którego zadaniem byłoby wspieranie tych Funduszy wojewódzkich, które dysponują mniejszymi zasobami, a mają duże potrzeby. Na przykład województwo warmińsko-mazurskie, gdzie konieczne są spore wydatki na cele przyrodnicze.

Taki model byłby moim zdaniem najbardziej efektywnym narzędziem.

– To Pani autorski projekt?

– Tak. Prezentowany zresztą już kilkakrotnie. Nie ukrywam i mam pełną świadomość, że proponowane zmiany nie będą łatwe do przeprowadzenia. Jestem jednak głęboko przekonana, że byłoby warto je wprowadzić, bo – jak już powiedziałam – Fundusze wojewódzkie są bliżej swoich aktualnych i potencjalnych beneficjentów.

Takie zresztą są również opinie lokalnych firm i instytucji, które wspieramy. Zdecydowana większość deklaruje, że wolałaby mieć finansowego partnera blisko, który zna lokalne i regionalne potrzeby oraz uwarunkowania.

– Biorąc pod uwagę skalę zaangażowanych środków oraz potrzeby inwestycyjne na najbliższe lata, należałoby sądzić, że ochrona środowiska stała się obiecująco rokującą na przyszłość sferą gospodarki.

– Ekologia zdecydowanie przestała już być zajęciem wyłącznie dla pasjonatów, chociaż nadal niewątpliwie zachowuje – i bardzo dobrze, bo jest to potrzebne – swój misyjny charakter. Jednak, jak w każdej innej sferze biznesu, tak i tu poczynione inwestycje muszą się zwrócić, przynieść zysk. Taką tendencję obserwujemy zresztą nie tylko w Polsce, ale i w innych krajach europejskich, a także w USA. Ochrona środowiska, a konkretnie konieczność ponoszenia na ten cel niemałych przecież wydatków, nie jest już obecnie na szczęście przysłowiową „kulą u nogi” inwestorów. Wręcz przeciwnie – stała się kołem zamachowym rozwoju gospodarczego.

Dana nam dzisiaj szansa może się już nie powtórzyć. I właśnie ten moment musimy w naszym kraju wykorzystać. Szczególnie na Śląsku, bo przecież mamy do zrobienia – ze względu na zaniedbania z przeszłości – więcej niż gdziekolwiek indziej. Dysponujemy tu także potencjałem przemysłowym, naukowym i technologicznym oraz – co jest bodaj najważniejsze – przygotowaną do takich zmian kadrą. Przestawienie śląskiej gospodarki z przemysłów schyłkowych, opartych tradycyjnie o „węgiel i stal”, na nowe jakości jawi się więc jako nieuchronna konieczność. A im wcześniej to zrobimy, tym lepiej. Przecież coraz częściej mówi się o potrzebie dekarbonizacji gospodarki światowej... I mimo tego, że raczej nie staniemy się drugą Doliną Krzemową (chociaż daj Boże!), to jednak możemy starać się o bycie na przykład Doliną Technologii Ekologicznych.

– A skoro już jesteśmy przy wyzwaniach przyszłości. Czy, kiedy i za ile – w Pani ocenie – Polska poradzi sobie z zobowiązaniami unijnymi, wynikającymi chociażby z dyrektyw dotyczących Pakietu Energetyczno-Klimatycznego lub gospodarki odpadami?

– Abstrahując od kwestii globalnych, czasem wystarczy spojrzeć na kwestie klimatyczne z perspektywy efektywności produkcji energii elektrycznej, jak i – a może właśnie przede wszystkim – cieplnej oraz aktualnych sposobów i metod ich konsumpcji, aby dojść do wniosku, że właśnie w tej sferze mamy duże opóźnienia, a ich nadrobienie w sposób niezwykle istotny może przyczynić się do ochrony klimatu.

Jeżeli uda się ograniczyć zużycie energii na poziomie jej finalnych odbiorców, to być może większość tych kwestii, które podnosi dzisiaj tzw. duża energetyka, czyli konieczność ogromnych inwestycji w nowe moce wytwórcze i modernizację tych już istniejących, okaże się nie aż tak porażająca.

Należałoby więc zacząć od myślenia, co możemy w tym zakresie zrobić. Dobrym przykładem, wręcz modelowym, jest zużycie energii cieplnej do ogrzewania budynków zarówno mieszkalnych (komunalnych i w budownictwie indywidualnym), jak i przemysłowych, a także uzyskiwanie ciepłej wody. Szacuje się, że w skali Polski tracimy rocznie energię cieplną o wartości 10 mld zł! Gdyby chociaż w połowie udałoby się nam tych strat uniknąć dzięki na przykład termomodernizacji budynków, większemu wykorzystaniu źródeł rozproszonych oraz nowych nośników energii – to pozostałaby niebagatelna dla budżetu kwota. I to jest ta sfera nowych wyzwań i zagadnień, którymi Fundusz obecnie bardzo się interesuje.

Kolejnym ważnym polem do zagospodarowania jest zarządzanie energią. I to począwszy  już od sfery bytowej, od społeczności lokalnych. Zachęcamy więc gminy do opracowywania programów dotyczących poprawy efektywności energetycznej, wykorzystywania odnawialnych źródeł energii, ale tylko takich, które w danych warunkach mają uzasadnienie ekonomiczne sięgania do potencjału miejscowego.

Czyli, podsumowując, gdy idzie o Pakiet Energetyczno- Klimatyczny, to jako Fundusz skupiamy się przede wszystkim na kwestiach dotyczących odbiorców energii. Staramy się wprowadzać innowacyjne rozwiązania, jak wspieranie budowy nisko- i zeroenergetycznych budynków. Oczywiście, w ramach możliwości, wspieramy także programy modernizacyjne w małej, średniej i dużej energetyce. Jako przykład niechaj posłuży instalacja do spalania biomasy w Elektrowni Jaworzno. Nasz udział finansowy w całości tych przedsięwzięć nie jest duży, pozwala jednak obniżyć koszt danego projektu.

– Zatrzymajmy się teraz przy wywołanej już wcześniej gospodarce odpadami komunalnymi. Katowicki Fundusz zaangażował się w pierwszą w Polsce społeczną kampanię edukacyjną „Życie po śmieciach”, której celem jest uświadomienie mieszkańcom regionu problemu odpadów.

– Potrzeba pozyskiwania przez samorządy środków na ten cel będzie coraz większa, bo to przecież gminy odpowiedzialne będą za strumień odpadów. Będą także zainteresowane kierowaniem ich do instalacji regionalnych oraz zlecaniem tego zadania wyspecjalizowanym podmiotom gospodarczym. Ważne jest jednak, aby wybrana opcja była jak najbardziej efektywna ekonomicznie i ekologicznie.

Jako Fundusz jesteśmy do tego przygotowani. Dysponujemy odpowiednim instrumentarium. Do tej pory wydawaliśmy na ten cel około 30 mln zł rocznie. Być może to niewiele w porównaniu do kwot przeznaczanych na ochronę klimatu, czyli rocznie prawie 170 mln złotych. Jednak proporcje te nie wynikały z braku troski o gospodarkę odpadami komunalnymi z naszej strony, a raczej z niewielkiego zainteresowania potencjalnych beneficjentów.

Teraz to się niewątpliwie zmieni. Oprócz wspierania konkretnych inwestycji nadal zamierzamy przeznaczać stosowne środki na programy i akcje informacyjne. Jestem przekonana, że aby nowe rozwiązania legislacyjne przyniosły realne efekty, a cały system dobrze działał, niezbędna jest komunikacja społeczna i partnerstwo, a co za tym idzie odpowiedzialność.

Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Ewelina Sygulska
 

© 2024 Grupa INFOMAX