Przez dziesiątki minionych lat mało zajmowano się racjonalnym gospodarowaniem zmniejszającą się ilością energetycznych zasobów nieodnawialnych: węglem, ropą naftową, gazem. Nie myślano także o skutkach wynikających z ich użytkowania zarówno dla środowiska, jak i zdrowia ludzi. Za te zaniechania, za marnotrawstwo zasobów, lekceważenie ekologii – przyszło i przyjdzie jeszcze zapłacić obecnemu oraz następnym pokoleniom.
Filozofia zrównoważonego rozwoju z trudem nabiera praktycznych wymiarów, a droga od teorii do praktyki jest – z różnych powodów – wyboista.
Energetycznych zasobów nieodnawialnych wystarczy jeszcze na około 60-150 lat. Jednocześnie zanieczyszczenia generowane przez energetykę są już problemem globalnym. Wielkość emisji gazów cieplarnianych staje się zagrożeniem dla klimatu kuli ziemskiej. Przekraczane są wskaźniki zdolności Ziemi do zaspokajania potrzeb konsumpcyjnych człowieka. W przypadku wielu krajów – zdecydowanie nadmiernych.
Czy jesteśmy przygotowani do podjęcia wyzwań ekologiczno-energetycznych? Sądząc po ilości oraz zawartości merytorycznej różnych dokumentów: strategii, raportów, opracowań przygotowanych przez rząd, samorządy, organizacje pozarządowe, ośrodki naukowe – tylko częściowo. Lepiej koncepcyjnie. Gorzej – w zakresie niezbędnych instrumentów prawnych i finansowych.
Bezpieczeństwo energetyczne, nie zawsze powiązane z ekologicznym, stało się w ostatnich latach jednym z najważniejszych zagadnień politycznych, społecznych i gospodarczych. W rządowym Raporcie „Polska 2030” bezpieczeństwo energetyczno-klimatyczne zostało zaliczone do dziesięciu wiodących wyzwań, przed jakimi stoi nasz kraj. Polsce już niebawem grozić może znaczący brak energii elektrycznej. Aby temu zapobiec – potrzebne w najbliższych latach inwestycje szacuje się na około 200 mld PLN!
Jednak zbyt wiele niewiadomych i zmiennych w tym rachunku utrudnia właściwe ukierunkowanie rozwoju polskiej energetyki w powiązaniu z ochroną środowiska i zrównoważonym rozwojem. Nie czyni tego również dokument rządowy „Polityka energetyczna Polski do roku 2030”.
Ramy tego artykułu nie pozwalają na pogłębioną analizę tematu. Odniosę się więc tylko do trzech wybranych problemów:
1.
W polityce energetycznej Unii Europejskiej dominuje hipokryzja – jak powiedział kiedyś słusznie
prof. Krzysztof Żmijewski.
Komisja Europejska reprezentuje dziś głównie interesy gospodarek postindustrialnych. Także w Parlamencie Europejskim istnieją silne tendencje do zaostrzenia przepisów związanych z emisją CO2. To rodzi określone skutki dla stabilności gospodarki Unii Europejskiej: likwidację produkcji w Europie, czyli przeniesienie jej w inne rejony świata, gdzie do emisji gazów cieplarnianych i polityki klimatycznej nie przywiązuje się zbytniej wagi.
Unia Europejska z małą konsekwencją realizuje więc wyznaczone przez siebie cele (chociażby istotny zapis: 3x20, a szczególnie ten jego fragment, dotyczący oszczędności energii).
Trudno też zgodzić się z europejskimi wyliczeniami emisyjności. W sposób milczący przyjmują one, że emisyjność to wyłącznie sprawa produkcji. Czyli kto produkuje – ten emituje. Kto nie produkuje – nie przyczynia się do emisji.
Najwyższy czas, aby punktem odniesienia emisji CO2 uczynić także sferę konsumpcji. Kto konsumuje, ten również emituje CO2! To poziom konsumpcji, jak słusznie konstatuje prof. Żmijewski, decyduje o emisyjności, a nie wielkość produkcji. Warto tę prawdę upowszechniać w krajach rozwiniętych, w których jakoś dziwnie mało mówi się o potrzebie ograniczania konsumpcji.
Na spójną, zgodną ze zrównoważonym rozwojem, politykę Unii Europejskiej przyjdzie nam więc jeszcze poczekać. W tworzeniu takiej polityki Polska musi uczestniczyć w większym niż do tej pory stopniu. Polityki bez hipokryzji…
2. Potrzebne jest mocne wsparcie rozwoju czystych technologii węglowych.
Czy tego chcemy, czy nie energetyka wielu krajów świata – w tym tych największych – zależy i jeszcze długo zależeć będzie od węgla. Obecnie 40 proc. energii elektrycznej na świecie produkuje się z węgla. W krajach Unii Europejskiej wskaźnik ten wynosi około 28 proc.
Polska elektroenergetyka w ponad 90 proc. oparta jest na węglu. Trzeba jednak prowadzić taką politykę, aby jego spalanie nie pozostawało w rażącym konflikcie z ambitnymi celami redukcji emisji CO2 w Unii Europejskiej.
Do podstawowych sposobów zmniejszenia emisji CO2 zalicza się: poprawę sprawności wytwarzania energii, współspalanie biomasy z węglem, rozwój kogeneracji oraz wdrażanie CCS (wychwytywanie i składowanie dwutlenku węgla). Technologia ta pozwala wychwycić do 90 proc. emisji CO2 z elektrowni konwencjonalnych. Funkcjonują już korzystające z niej zakłady pilotażowe.
Istnieją jednak poważne przeszkody w jej zastosowaniu. Są to – między innymi – brak woli politycznej i mało stabilne prawo. Mamy do czynienia również z ograniczeniami finansowymi. Problemem jest też akceptacja społeczna.
Te bariery muszą zostać usunięte, jeżeli bezpieczeństwo ekologiczno- energetyczne ma dla nas cokolwiek znaczyć.
3. Energetyka atomowa.
Po katastrofie w Japonii mamy do czynienia z „syndromem Fukushimy”, chociaż nie na taką skalę jak po Czarnobylu. Przywódcy i politycy z różnych krajów wpadli w panikę. Deklarują, że zlikwidują lub zawieszą rozwój energetyki jądrowej. Jako przykład niechaj posłuży niemiecki rząd.
Nie należy jednak podejmować ostatecznych decyzji pod wpływem japońskiego dramatu.
Trzeba kompetentnie przeanalizować możliwe zagrożenia: awarie, składowanie odpadów, także – niestety – terroryzm. Dobrze policzyć koszty i korzyści, przygotować alternatywne rozwiązania.
Konieczne jest też podjęcie poważnego dialogu społecznego. Stosownymi i rzetelnymi wyliczeniami przekonywać, że środki zainwestowane w rozwój energetyki atomowej zapewnią nam więcej bezpieczeństwa energetycznego, tańszą energię, lepiej służyć będą ochronie środowiska niż porównywalne kwotowo inwestycje na przykład w rozwój energetyki ze źródeł odnawialnych czy w ewentualną eksploatację gazu łupkowego. A jeżeli już będziemy dywersyfikować źródła energii, to w jakich proporcjach?
***
W 2009 roku w Instytucie Na Rzecz Ekorozwoju przygotowano dokument „Alternatywna Polityka Energetyczna do 2030 r.”. Warto dziś rozważyć proponowaną w nim potrzebę zmiany paradygmatu, to jest sposobu podejścia człowieka do rozwoju. Punktem wyjścia dalekosiężnych rozwiązań powinny być, jak czytamy w tym raporcie:
– limity zasobów, które mogą być dostępne dla każdej dziedziny, kraju czy regionu;
– dopuszczalne wielkości odprowadzanych zanieczyszczeń, wynikające ze zdolności środowiska przyrodniczego do ich absorpcji.
Dotychczasowe podejście, polegające na formułowaniu najpierw skali zaspokojenia potrzeb społecznych i gospodarczych, a następnie podejmowaniu prób minimalizacji oddziaływania na środowisko, jest nie do zaakceptowania.
Podsumowując, trzeba rozwijać energetykę w powiązaniu z ochroną środowiska i zrównoważonym rozwojem. Tym bardziej, że w najbliższych latach w Polsce wokół energii będzie coraz bardziej „nerwowo”. Odczujemy jej brak. Znacząco wzrosną ceny!