Kryzys współczesnej cywilizacji pod względem demograficznym i związane z tym problemy ekologiczne
Za twórcę demografii uznaje się Graunta (1662), który pierwszy opisał w sposób ilościowy zmiany w populacji ludzkiej. Demografia początkowo rozwinęła się jako nauka poświęcona wyłącznie życiu ludzi. Obecnie pod tym terminem rozumie się naukę, której przedmiotem badań są także populacje roślin i zwierząt.
Farr (1843) był jednym z pierwszych demografów, którzy zajęli się analizą śmiertelności. Stwierdził on istnienie w lokalnych populacjach ludzkich w Anglii zależności między zagęszczeniem a wskaźnikiem śmiertelności, co oznaczało, że śmiertelność wzrasta wraz z zagęszczeniem populacji. Farr dowiódł również, że wzrost zasobów pokarmowych w tempie arytmetycznym nie musi być wcale prawdziwy, gdyż choćby w Stanach Zjednoczonych produkcja żywności wzrasta w tempie geometrycznym i wzrost ten jest szybszy niż tempo wzrostu populacji ludzkiej w tym kraju.
Tempo przyrostu naturalnego
Stan, w jakim znalazła się ludzkość na początku XXI wieku, przyrównuje się często do stanu wielopłaszczyznowego zagrożenia, przenikającego wszystkie istotne sfery egzystencji i działalności człowieka. Stan ten określa się często mianem „kryzysu współczesnej cywilizacji”.
Potrzeba było aż dwóch milionów lat, by liczba ludności na świecie sięgnęła miliarda, co nastąpiło około roku 1850. Drugi miliard osiągnięto już w roku 1930, czyli tylko po 80 latach, a po dalszych 45 latach, w roku 1975 było już na Ziemi około 4 miliardów ludzi.
Przez cały ten czas wprawdzie dużo dzieci przychodziło na świat, lecz znaczna śmiertelność (blisko połowa noworodków nie dożywała swoich dwudziestych urodzin) ograniczała wzrost liczby ludności świata. Wojny, głód, epidemie zbierały wielkie ludzkie żniwo (dżuma, która szalała w Europie w latach 1347-1351, uśmierciła 25 proc. ludności naszego kontynentu!). Te olbrzymie straty trzeba było nadrabiać przez wieki.
U schyłku średniowiecza ludność świata liczyła 500 milionów osób, a w 1750 roku – już 790 milionów. Dzięki rozwojowi techniki i nauki, wygaśnięciu groźnych epidemii oraz postępowi w rolnictwie i przekazywaniu informacji przeciętna wieku ludzkiego znacznie się wydłużyła. Poziom rozrodczości ustabilizował się i liczba ludności dynamicznie rosła: w 1900 roku Ziemię zamieszkiwało 1,65 miliarda ludzi. Od tego czasu datuje się niepohamowany wzrost liczebności ludzkiej populacji; dziś jest nas na świecie ponad 6 miliardów, a według szacunków demografów za niecałe trzydzieści lat liczba ta wzrośnie prawdopodobnie do 8 miliardów (tabela 1).
Jeżeli przyjąć ekstrapolacyjną metodę prognozowania przyrostu, to przy założeniu 2-procentowego przyrostu rocznego mielibyśmy w roku 2100 – 44 mld, a w 2200 – 300 mld ludzi. Jest to przymiarka czysto matematyczna, która nie uwzględnia czynników polityczno-gospodarczo-społecznych.
Jednakże ekspansja ta nie wszędzie jest jednakowa.
99 proc. światowego przyrostu ludności zawdzięczamy obecnie krajom rozwijającym się. W innych krajach, zwłaszcza w Europie Zachodniej, poziom śmiertelności przekracza już poziom urodzeń, a ponieważ strumień imigracyjny nie wyrównuje tego deficytu, prowadzi to do wyludniania się tych krajów i starzenia się społeczeństw (tabele 2 i 3).
Dramatyzm zagrożenia demograficznego tkwi w tym, iż nawet natychmiastowe świadome ograniczenie liczby posiadanych dzieci przez wszystkie rodziny na całym świecie zahamowałoby przyrost populacji dopiero po wielu dziesiątkach lat. W przypadku społeczeństw ustabilizowanych, takich jak na przykład Szwecja czy też Polska, struktura wiekowa we wszystkich trzech grupach wiekowych jest zbliżona, ale na takie ustabilizowanie przyrostu trzeba było wielu lat: model rodzinny 2 plus 2 jest w tych krajach modelem najczęstszym. W krajach rozwiniętych, do których zalicza się kraje Europy i Ameryki Północnej, państwa byłego ZSRR, Japonię, Australię i Nową Zelandię, przyrost roczny wynosi przeciętnie 0,5 proc. i poniżej. W tych krajach przyrost jest ustabilizowany i nie stwarza zagrożenia demograficznego. Wysoki przyrost naturalny jest charakterystyczny w krajach słabo rozwiniętych, do których zalicza się państwa Centralnej i Południowej Ameryki, Afryki i Azji, w których przyrost roczny przekracza 2 proc.
Demografia a rozwój
Nie można spraw populacji i wyżywienia rozpatrywać w oderwaniu od rozwoju, który jest nieodłączną cechą egzystencji człowieka. Problem nie leży jednak tylko w kwestii wyżywienia, ale także w zaspokajaniu innych podstawowych potrzeb ludzi. Rozwój cywilizacji, a więc postęp techniczny, rozbudowa przemysłu, intensyfikacja rolnictwa, rybołówstwa morskiego, rosnąca eksploatacja zasobów surowcowych i energetycznych, rozbudowa miast, przemysłu i energetyki, rozwój motoryzacji – wszystko to z jednej strony jest konsekwencją dążenia człowieka ku poprawie warunków życia, jednak skutkuje także wzrostem liczebności populacji. Każdy człowiek, każda rodzina chcą mieć:
– własne mieszkanie,
– pracę,
– dostateczne pożywienie, opiekę zdrowotną,
– możliwość kształcenia się.
To są potrzeby podstawowe, które powinny być zaspokojone. A to pociąga za sobą nieuniknione konsekwencje dla środowiska.
Rodzenie potomstwa jest naturalnym prawem każdego gatunku, w tym także człowieka. Trudno byłoby się spodziewać, że ludzie, zwłaszcza w krajach Trzeciego Świata, poinformowani o zagrożeniu demograficznym, z obawy przed globalną katastrofą ekologiczną raptem ograniczą rozrodczość. W tej dziedzinie istnieje niewątpliwie naturalne prawo do ocen indywidualnych i trudno byłoby uznać za postępowanie właściwe stosowanie przymusu. Powstaje zatem dylemat moralny: czy można komuś zabraniać posiadania dzieci lub ustalać jakieś limity?
Dylemat, czy tylko moralny...
Zagrożenie demograficzne jest obecnie najbardziej podstawowym zagrożeniem dla naszej planety, z którego wywodzą się pozostałe cechy kryzysu współczesnej cywilizacji.
Przeludnienie jest zarzewiem wszelkich konfliktów: politycznych, terytorialnych, gospodarczych, militarnych. Stwarza sprzyjające warunki do szerzenia się patologii: przestępczości, narkomanii itp. Przeludnienie to brak możliwości zapewnienia godziwych warunków życia dla wszystkich, to spadek higieny, to wzrost ryzyka szerzenia się chorób zakaźnych, wybuchu epidemii. I wreszcie, to groźba powrotu do stosunków panujących w przyrodzie – do bezpardonowej walki o byt.
Można mieć na te sprawy różne poglądy moralne, etyczne i religijne, nie da się jednak uniknąć problemu przez jego bagatelizowanie, przemilczanie lub negowanie. On istnieje i istnieć będzie niezależnie od naszych dobrych chęci czy przekonań.
Na przestrzeni ostatniego półwiecza tryb życia mieszkańców naszej planety uległ radykalnym przemianom. Uprzemysłowienie i towarzyszące mu migracje ludności wiejskiej do miast spowodowały przekształcenie coraz większych przestrzeni naturalnych w wyasfaltowane, uzbrojone w infrastrukturę tereny zurbanizowane. Ekonomiczne, polityczne i kulturalne centra, jakimi są miasta, stają się coraz silniejszym magnesem dla populacji świata.
W XX wieku stopniowo zaczęły pojawiać się megalopolis, tj. aglomeracje miejskie liczące powyżej 10 milionów mieszkańców. Początkowo proces lawinowego rozrastania się miast ogarniał głównie wielkie metropolie krajów wysoko rozwiniętych (Paryż, Nowy Jork, Londyn, Tokio), które powiększały się, wchłaniając okoliczne miejscowości. Ale po drugiej wojnie światowej zjawisko to zaczęło występować również w krajach biednych (tabela 4). W tych ostatnich megalopolis wyrastały jak grzyby po deszczu, a ich rozwój ściśle związany z eksplozją demograficzną nie miał nic wspólnego z rozkwitem gospodarczym. Obecnie, kiedy populacja ludności miejskiej wzrasta w tempie 170 000 osób dziennie, z czego 90 proc. w krajach rozwijających się, wszystko wskazuje na to, że megalopolis nadal będą się mnożyły.
Koncentracja ludności i przemysłu w megalopolis ma ogromny wpływ na środowisko, a szczególnie na jakość życia ich mieszkańców oraz na lokalne ekosystemy. Niestety, te skutki odczuwalne są również w skali globalnej.
Miasta i środowisko
Mimo że zajmują mniej niż 1 proc. powierzchni globu – miasta pochłaniają trzy czwarte światowych zasobów „strategicznych”, takich jak woda czy energia, a zanieczyszczenia, jakie produkują, dorównują tej „żarłoczności”.
W przypadku megalopolis wszystkie te problemy są potęgowane przez zasięg i wpływ, jaki te gigantyczne skupiska miejskie wywierają na środowisko. Ekologiczne skutki działalności społeczeństwa określa całkowita powierzchnia ziemi i zasobów wody potrzebnych do wytworzenia niezbędnych produktów i do wchłonięcia odpadów emitowanych przez populację. Uważa się, że jedno miasto zawłaszcza przestrzeń blisko 200 razy większą niż ta, którą zajmuje ono w rzeczywistości.
Oznacza to, że granice ekologiczne miasta nie pokrywają się z jego oznaczonymi na mapie granicami geograficznymi.
Wyjątkowo dramatyczna pod tym względem jest sytuacja miasta Meksyk. Rozrasta się we wszystkich kierunkach i liczy już ponad 20 milionów mieszkańców. Co roku 3,5 miliona samochodów osobowych, 10 tysięcy autobusów, 80 tysięcy taksówek, 250 tysięcy ciężarówek i 130 tysięcy fabryk (w tym 500 silnie zanieczyszczających środowisko) wyrzuca tu 11 tysięcy ton pyłów toksycznych w przestrzeń i tak już zubożoną w tlen z uwagi na położenie (miasto Meksyk leży na wysokości 2240 m n.p.m.). Te toksyczne emisje są przyczyną przynajmniej 10 tysięcy zgonów rocznie! Przeludnienie i chaotyczna urbanizacja sprawiają, że każdy wypadek może tu pociągnąć za sobą ogromną liczbę ofiar: lotnisko usytuowane jest w centrum miasta; wielkie zbiorniki gazu rozmieszczone są wszędzie, budynki nie odpowiadają normom sejsmicznym, mimo iż ryzyko wystąpienia wstrząsów tektonicznych jest tu bardzo wysokie.
Chociaż urbanizacja megalopolis w krajach zamożnych jest nieco mniej chaotyczna, to niepohamowany rozwój i koncentracja osiedli sprzyjają i tam rozprzestrzenieniu się niektórych chorób zakaźnych. Na przykład Nowy Jork, gdzie w 1995 roku stopa zarażenia gruźlicą podniosła się do 50 osób chorych na 100 tysięcy mieszkańców, znalazł się na liście miast podatnych na epidemie.
Obecna sytuacja krajów rozwijających się przypomina Europę w początkach XIX w.: duża liczba dzieci (stopa urodzeń sięga 39 na 1000 w Afryce) przy wysokiej śmiertelności niemowląt (88 na 1000 w tejże samej Afryce). Rolnictwo i rzemiosło zajmują tam ciągle znaczącą pozycję w gospodarce, toteż dzieci stanowią dodatkową siłę roboczą.
W 2025 roku odsetek ludzi powyżej sześćdziesiątki wzrośnie ponad dwukrotnie, podczas gdy odsetek ludzi młodych podniesie się zaledwie o 6 proc., przy czym nadal będą się utrzymywać różnice w strukturze ludności między społeczeństwami zamożnymi i ubogimi.
Dziś przeciętna wieku w Europie Zachodniej wynosi dla mężczyzny 71 lat, a dla kobiety 76 lat, a w Afryce odpowiednio 51 i 54 lata. W 2025 roku trzy czwarte nieaktywnej zawodowo populacji Afryki będzie miało poniżej 15 lat, natomiast w Stanach Zjednoczonych procent ludzi powyżej 64 roku życia przekroczy odsetek osób liczących mniej niż 15 lat. Do tego czasu Afryka prawie podwoi swój stan zaludnienia i licząc 1,3 miliarda mieszkańców stanie się drugim pod względem liczby mieszkańców kontynentem, plasując się tym samym za Azją (4,9 miliarda mieszkańców).
Wraz ze zwiększaniem się liczby ludności i rozwojem gospodarki, eksploatacja środowiska przyrodniczego staje się coraz intensywniejsza.
Jaka przyszłość Ziemi?
Odpowiedź na to pytanie nie będzie sprawiała trudności, jeżeli się zważy, z jak wielką siłą człowiek wpływa na swe środowisko, oraz zwróci uwagę na fakt, że związane z tym zjawiska są stosunkowo świeżej daty. Na przełomie wieków ludzkość znalazła się na bezprecedensowo wysokim szczeblu cywilizacyjnego, technologicznego i ekonomicznego zaawansowania. Nigdy w przeszłości świat nie posiadał tak wielu ludzi wykształconych, tak olbrzymiego aparatu wytwórczego, tak wielkiej liczby ludności jak obecnie.
Nic jednak nie może – podobnie jak dawniej – dokonywać się ani bez kosztów własnych, ani bez nowych zagrożeń czy wręcz niebezpieczeństw. Wraz z rozwojem przemysłu postępował proces urbanizacji, który w ostatnich stuleciach wykazał się niesłychaną dynamiką.
Urbanizacja, czyli efekt organizowania się społeczeństw, ma zasadniczy wpływ na przeobrażania w środowisku. Narastające tempo przyrostu ludności, problem ogólnoświatowy początku XXI wieku oraz intensywny rozwój przemysłu w ostatnich dziesięcioleciach coraz bardziej zakłócają równowagę ekologiczną.
Przepaść między rosnącą konsumpcją mieszkańców krajów zachodnich a ludnością Trzeciego Świata pogłębia się. Potęguje to oddziaływanie systemu: społeczeństwo – gospodarka – przyroda. Zaspokojenie potrzeb powiększającej się populacji ludzkiej wymaga rozwoju gospodarki, czyli rolnictwa, przemysłu, produkcji: nawozów, stali, maszyn itp.
Produkcja natomiast odbywa się w środowisku naturalnym – eksploatuje je i zanieczyszcza.
Jesteśmy bliscy granic narzucanych nam przez środowisko. Wszystko zależy od tego, czy ludzkość ustabilizuje się na poziomie, który przyroda będzie zdolna wyżywić. Rozmieszczenie ludności na kuli ziemskiej i jej przyrost w poszczególnych regionach świata są nierównomierne. W dużym uproszczeniu – o gęstości zaludnienia decydują z jednej strony naturalne warunki geograficzne, z drugiej zaś tempo rozwoju gospodarczego w danym kraju.
Problem wyżywienia ludności świata
Wraz ze wzrastającą liczbą ludności pojawia się problem jej wyżywienia. Trzecia część ludności spożywa 2/3 światowej produkcji, spośród pozostałych dwóch trzecich populacji większość żyje na granicy minimalnych wymagań odżywczych lub w nieustannym obliczu śmierci głodowej albo też jest uzależniona od lokalnych zmian klimatycznych, które decydują o okresach głodu i sytości.
Dodatkowy problem, dotyczący większej części ludności świata, polega na tym, że niedożywienie we wczesnym dzieciństwie hamuje nie tylko rozwój fizyczny, lecz także – jak wykazały badania naukowe – ogranicza rozwój umysłowy. Kraje rozwijające się, spośród których znaczna część cierpi na niedożywienie, muszą niejednokrotnie eksportować żywność w zamian za surowce i towary przemysłowe, których same nie mają i nie mogą produkować.
W wielu krajach zamiast produkcji żywności uprawia się bawełnę, kawę, herbatę – aby pozyskać towar do wymiany handlowej. Pogłębia to i tak już istniejące dysproporcje w wykorzystaniu żywności, surowców mineralnych i innych zasobów przyrody.
dr Wiesław Koźlak
Wydział Budownictwa, Mechaniki i Petrochemii
Politechniki Warszawskiej
Śródtytuły pochodzą od redakcji
Literatura:
1. Ch. Kreebs: Ekologia, PWN, Warszawa 1996.
2. Publikacja opracowana przez Zespół Encyklopedii Wydawnictwa Naukowego PWN na podstawie zasobów bazy Encyklopedycznej PWN, Wyd. Naukowe PWN S.A, Warszawa 2006.
3. J.Z. Holzer: Demografia, PWE, Warszawa 1999.
4. J. Wrona: Geografia ekonomiczna świata, PWE, Warszawa 1997.
5. E. Rosset: Demografia Polski, PWE, Warszawa 1975; Eksplozja demograficzna, Książka i Wiedza, Warszawa 1978.
6. J. Wrona, J. Rek: Podstawy geografii ekonomicznej, PWE, Warszawa 1997.
7. I. Bourdial [red.]: Współczesny świat w nauce. Kosmos, Życie, Informatyka, Wyd. Świat Książki, Warszawa 2003.
8. M. Wolny: Pedagogiczne aspekty ekologii i ochrony środowiska, Wyd. Uniwersytetu Warmińsko- Mazurskiego, Olsztyn 2002.
9. Z. Dobosiewicz, T. Olszewski: Geografia ekonomiczna świata, PWE, Warszawa 1994.
10. A. Campbell: Ekologia człowieka. Historia naszego miejsca w przyrodzie od prehistorii do czasów współczesnych, PWN, Warszawa 1995.
11. E. Pyłka-Gutkowska: Ekologia z ochroną środowiska, Wyd. Oświata, Warszawa 2004.
12. A. Kalinowska: Ekologia – wybór na nowe stulecie, Warszawa 2002.