Na zakończonej 19 grudnia 2009 r. Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie klimatu w Kopenhadze, wg „Przyrody dla Europejczyków” (nr 37), dokonano „pierwszego kroku ku globalnej umowie klimatycznej”. Czas, który upłynął od Konferencji, pozwala już na pewien dystans w ocenie jej reperkusji w skali globalnej.
W jednej kwestii bezspornie Konferencja ta była wydarzeniem historycznym. Obecność 120 przywódców państw i rządów uczestniczących w spotkaniu na tak wysokim szczeblu było największym zgromadzeniem światowych liderów, do jakiego doszło poza siedzibą ONZ w Nowym Jorku. Głównym wynikiem Konferencji było dwustronicowe
„Porozumienie z Kopenhagi” („Kopenhagen Accord”), które odbiegało dalece od celów zakładanych przez Unię Europejską. Wynik tego spotkania budził powszechnie duże rozczarowanie, nie tylko krajów Europy, lecz również większości państw Świata, których przedstawiciele uczestniczyli w Konferencji. Według oceny Przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso – porozumienie było
„krokiem w dobrym kierunku, lecz ewidentnie poniżej naszych ambicji”. Dyplomatycznie jednak uznał, że w porównaniu z wynikami poprzednich Konferencji Klimatycznych – jest to krok naprzód. Nie wszyscy uczestnicy zaakceptowali to stanowisko – uważając, że brak podpisów pod końcowym dokumentem wszystkich zgromadzonych w Kopenhadze przedstawicieli państw deprecjonuje wartość Porozumienia. Bezspornie niebywała frekwencja uczestników spotkania potwierdza jednak fakt, że zmiany klimatyczne uważa się obecnie powszechnie za sprawę wymagającą szczególnej uwagi i zaangażowania na najwyższym politycznym szczeblu.
Najbardziej „wrażliwi” przedstawiciele Unii Europejskiej przybyli do Kopenhagi głównie w celu zawarcia wszechstronnego porozumienia politycznego. Osiągnięty konsensus stanowiłby podstawę dążenia do sfinalizowania już w bieżącym roku prawnie wiążącego ogólnoświatowego traktatu klimatycznego, który w 2013 roku powinien zastąpić Protokół z Kioto.
Determinacja przedstawicieli krajów Unii Europejskiej do poszukiwania konsensusu spowodowała zapis wskazujący na kierunek działań UE, a mianowicie: Unia Europejska
„uznaje” „Porozumienie z Kopenhagi” za pierwszy krok ku zasadniczemu celowi Europy, jakim jest stworzenie prawnie wiążącej globalnej umowy klimatycznej, obowiązującej po 2012 r. wszystkie kraje świata.
Generalnie rzecz ujmując „Porozumienie z Kopenhagi” jest próbą ograniczonego konsensusu osiągniętego w gronie 28 państw (bardzo różnorodnych), w większości określanych jako z rozwijającego się Świata. Znamiennym jest także fakt podjęcia negocjacji porozumienia podczas ostatniego oficjalnego dnia dwutygodniowej Konferencji. Działania te ujawniają przede wszystkim ciągły brak porozumienia w sprawie podstawowej – czyli krajowego odniesienia zmian klimatu w USA, a także w Chinach, które to państwa są gotowe działać na rzecz jego poprawy, lecz niechętnie podejmują międzynarodowe zobowiązania w tym zakresie.
Godną uwagi cechą wspomnianego porozumienia jest również to, że znaczne fragmenty tego dokumentu zostały sporządzone osobiście przez szefów państw i rządów 28 krajów, w tym prezydenta USA Baracka Obamę i premiera Chin Wena Jiabao oraz przewodniczącego Komisji Europejskiej Jose Manuela Barroso i premiera Szwecji Frederika Rainfelda.
Przywódcy ci po raz pierwszy podjęli się sporządzenia końcowego dokumentu na taką skalę. Nie wystarczyło jednak to wsparcie zdecydowanej większości członków ONZ podczas sesji zamykającej Konferencję. „
Porozumienia z Kopenhagi”, jako formalnej decyzji ONZ, nie ma, zostało zablokowane przez kilka krajów pod przewodnictwem Wenezueli, Boliwii, Kuby i Nikaragui. Dlatego „Porozumienie z Kopenhagi” zostało tylko przyjęte do wiadomości,
co w istocie nadaje mu status umowy jedynie między podobnie myślącymi krajami. Dokument nie ustanawia żadnych globalnych celów redukcji emisji, służących utrzymaniu ocieplenia poniżej 2°C. Należy jeszcze wspomnieć, że dotychczas zobowiązania podejmowane przez kraje rozwinięte i rozwijające się nie wystarczyły, by utrzymać wzrost temperatury poniżej 2°C.
Tyle – w skrócie – można powiedzieć o stronie formalnej ustaleń co do kierunków dalszych działań dla poprawy klimatu, bez uwzględnienia zrównoważonego rozwoju, o którym w Kopenhadze zapomniano.
Tymczasem kluczowym zagadnieniem dla rozwoju naszej cywilizacji oraz ochrony klimatu jest racjonalne i zrównoważone wykorzystywanie zasobów Ziemi. Dotyczy to zwłaszcza eliminacji prymitywnych technologii pozyskiwania bogactw naturalnych oraz ich przetwarzania. Negatywne skutki tych procesów determinują wszak w znaczącym stopniu także klimat.
Recepta na przyszłość? Również, a być może tylko Słońce stanie się kluczowym źródłem otrzymywania czystej energii, a tym samym przyczyni się do globalnego rozwoju i poprawy klimatu...
Można więc rzec, że do klasycznej definicji zrównoważonego rozwoju, jako potencjalnego wykładnika kluczowych przemian, należałoby dodać pozyskiwanie energii przede wszystkim ze Słońca – o tym zapomniano w Kopenhadze.
Dobre przykłady skutecznego wykorzystywania tego rodzaju energii możemy zresztą obserwować już w dobie dzisiejszej.
W Kalifornii od paru lat pozyskuje się energię ze Słońca oraz przewiduje zastosowanie jej na pokrycie potrzeb tego stanu w zakresie 40-50 proc. już w latach 2025-2030. Tragiczny przypadek zrządził, że tuż obok Kalifornii, w Zatoce Meksykańskiej, na skutek gigantycznego wycieku ropy na skalę dotychczas niespotykaną zalane nią zostały wybrzeża wszystkich stanów, aż do Florydy. Czyżby to było „memento” dla krajów południowych, którym przez cały rok promieni słonecznych nie brakuje? Refleksje nasuwają się same...
Technologie przetwarzające określone media (stany materii) są głównym czynnikiem determinującym ilość i jakość odpadów oraz skutki oddziaływania ich na środowisko. Dlatego bez międzynarodowej współpracy, szeroko pojętej i dobrze zorganizowanej, tych problemów się nie rozwiąże.
Istnieje jednak obawa, że kraje biedne i zacofane powtarzać będą model rozwoju nader energo- i materiałochłonny, potęgując zagrożenie środowiska, które starają się minimalizować kraje wysoko rozwinięte.
W konkluzji – Unia Europejska, pomimo świadomości pewnej porażki, formalnie poinformowała o gotowości przyłączenia się do „Porozumienia z Kopenhagi”. Jednocześnie przedstawiła wielkości emisji na 2020 r. – unilateralnie jej obniżenia o 20 proc. w stosunku do poziomu z 1990 r. Ponadto zaproponowała warunkową ofertę redukcji nawet o 30 proc. – z założeniem, że inne kraje rozwinięte zobowiążą się do porównywalnego ograniczenia emisji. Natomiast kraje rozwijające się wniosą porównywalny wkład w starania na rzecz zmniejszenia światowej emisji.
Kończąc optymistycznym akcentem – należy podkreślić, że UE stara się jak najszybciej rozpocząć wydatkowanie 2,4 miliarda euro funduszu „szybkiego startu”, który przyrzekła krajom rozwijającym się w tym roku.
Pozostał jednak istotny problem nurtujący wiele krajów europejskich (i nie tylko): jak w najbliższej przyszłości poprawić strategię i procedury negocjacyjne UE, aby były bardziej skuteczne dla Europy i pozostałych krajów świata. Zawód rezultatem spotkania w Kopenhadze na szczęście nie osłabił inicjatywy europejskich ministrów środowiska. Już w styczniu i lutym br. doszło do nieformalnych spotkań w Sewilli i Brukseli oraz kolejnych, jeszcze przed wakacjami, które są kontynuowane w celu wypracowania poprawy strategii skuteczności ustaleń końcowych Konferencji.
Prof. dr Jerzy Borkiewicz
Autor jest członkiem Komisji Ochrony Środowiska
i Utylizacji Odpadów PAN
Literatura:
1. Przyroda dla Europejczyków – „Porozumienie z Kopenhagi”; „Pierwszy krok ku globalnej umowie politycznej” – 2010 r. (nr 37). Przypisy wg. Ekologia 3/2010, s. 42