Należy przyznać, że obecne autostrady różnią się od tych budowanych
wcześniej i, przyznajmy szczerze, są o wiele bardziej ekologiczne. Ich
negatywny wpływ na człowieka, a tym samym na otaczające je środowisko,
jest dużo mniejszy. Spalanie dużo mniej trującego paliwa, ściany
dźwiękochłonne oraz bardzo ostrożnie wprowadzana zieleń powoduje, że
obcowanie z autostradą staje się koniecznością, z którą da się żyć.
Jednak nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być lepiej - mówi
stara maksyma. Chciałbym się trochę więcej skupić na kwestii zieleni.
Zbierając materiały do nowej publikacji poświeconej przesadzaniu drzew,
dotarłem do niemieckiej firmy przesadzającej drzewa w pierwszej połowie
XIX wieku. Wielkim szokiem były dla mnie materiały, jakie otrzymałem z
Niemiec, opisujące przesadzanie drzew z trasy budowy autostrady pod
Frankfurtem. W 1948 roku – trzy lata po zakończeniu przegranej wojny -
buduje się w Niemczech autostradę, z której ratuje się przed wycinką
cenne drzewa (fot. 1). Należy zauważyć jeszcze jeden fakt. Technika,
jaką się wówczas posługiwano, była daleka od obecnie stosowanych. Każde
drzewo wymagało ogromnej ilości pracy fizycznej. Czas wykonania
przesadzenia jednego drzewa był bez porównania o wiele dłuższy w
stosunku do czasu, jaki zajmuje obecnie przesadzenie drzewa przy użyciu
mobilnych przesadzarek. Pobudzony takim przykładem udałem się do
protestujących w trakcie budowy autostrady A4 pod Górą św. Anny.
Zobaczyłem tam sporo ludzi pragnących – jak się ogólnie mówiło -
ratować drzewa na trasie budowanej autostrady. Jedni koczowali w
konarach drzew, inni palili ogniska. Drewno, jakiego używali, było
ścięte z drzew - samosiejek, wyrosłych na trasie autostrady, której
budowę i wycinkę drzew rozpoczęto w czasie wojny. - Ludzie - zwracam
się do nich - protestujecie przeciwko wyrębowi drzew, w tym dorodnych
buków. Są to jednak drzewa na tyle stare, że nadszedł dla nich okres
wyrębu. To jest las. Tak produkuje się drewno na nasze potrzeby. Wy zaś
z drzew, które można byłoby wykorzystać do budowy pasów ochraniających
wzdłuż drogi, palicie ogniska. Walczcie przede wszystkim o te drzewa. I
już tylko dla siebie pomyślałem: - Co to za ekologia? Jednak tego oni
nie chcieli słyszeć. To nie było po ich myśli. Odwrócili się i poszli
dalej biesiadować. Spojrzałem na długi pas drzew. Zdawałem sobie
sprawę, że z tych kilku tysięcy drzew (wprawdzie samosiejek), można
byłoby uratować - przesadzić 70-80% i stworzyć wspaniałe pasy
ochraniające, jakich Europa mogłaby nam pozazdrościć. W końcu to sama
natura wybrała te gatunki lipy, akacji, klonu, które tam rosły
najlepiej, i wykorzystanie tylko chociaż części było wspaniałym
ekologicznym wyzwaniem. A stało się inaczej. Dziś wzdłuż autostrady
rosną drzewa. Jakie? Każdy może zobaczyć. Kiedy budowa autostrady
przeniosła się w rejon Katowic i Chorzowa, na jej drodze również
"stanęły" drzewa. Młode graby zauważyli na szczęście samorządowcy z
Chorzowa i sporo zostało uratowanych. Nie ukrywam, że kilka dębów,
zwłaszcza tych bardziej dorodnych, zostało również przesadzonych.
Jednak było to strasznie mało, co do ilości, która została ścięta.
Porównując to do istniejących potrzeb, jakie są na Śląsku, na usta
ciśnie się tylko jedno słowo: szkoda. I co istotne, ratowanie tych
kilku drzew było głównie inicjatywą oddolną. To ludzie, mieszkańcy,
zwrócili na tę sprawę uwagę. Uważam to za duże niedopatrzenie biur
projektowych. Piszący te słowa zdaje sobie doskonale sprawę z problemów
przesadzania drzew rosnących w lesie i dziko w polu. Jednak drzew,
które rosną 30-40 lat i są warte ratowania, nie wolno ot tak, po
prostu, "lekką ręką" wyciąć. Problem staje się podwójny. To, co dziś
się sadzi przy naszych ciągach komunikacyjnych, jest dalekie od stanu
zadowalającego. Pozwolę sobie na jeszcze jedną dygresję. Z naszych dróg
znikło, a praktycznie wycięto - w przeważającej części słusznie – wiele
drzew. Były to głównie topole, część była akacji, zdarzały się też
klony. Sadzili je nasi rodzice. A zgodnie z maksymą głoszącą, iż to
rodzice sadzą drzewa, które służyć będą dopiero następnemu pokoleniu,
to
laurka, jaką nam wystawią nasze dzieci - nie ma co ukrywać - będzie w
najniższej strefie ocen. Na dowód tego wystarczy popatrzeć na to, co
pozostało po kilku latach z tych obecnych nasadzeń
Józef Smolorz