Advertisement
Przesadzanie drzew
surowcem do wytwarzania nowych produktów szklanych - ocena ekologiczna i ekonomiczna (część druga)

Ekologia - dofinansowanie WFOŚiGW Katowice Kolumny dofinansowane
przez WFOŚiGW w Katowicach








Mogę powiedzieć, że drzewa towarzyszą mi przez całe życie. Od wczesnej młodości miałem żywy kontakt z ich środowiskiem, byłem niejako wchłonięty przez las. Moje pierwsze spojrzenia na otaczający świat prowadziły przez okna rodzinnego domu w Lędzinach na przyległy ogród z owocowymi drzewami i ścianę zamościańskiego lasu (dzielnica Lędzin k. Tychów) z pospolitą sosną, brzozą, klonem...

Image

Image

Image

Image
Z sentymentem przywołuję wspomnienia tamtego czasu, jak choćby ten epizod, gdy w fałdach matczynej spódnicy kryłem swój strach przed goniącym po podwórku lisem, lub innym razem, gdy nieposłuszny wołaniom matki, ulokowałem się w drewnianej beczce.
Moi prapradziadowie prowadzili niegdyś, w pobliskim lesie, swoisty zakład rzemieślniczy, zwany smolarnią (produkujący smołę i dziegieć jako produkty suchej destylacji drewna), którego ślady istnieją do dziś. Odziedziczone nazwisko „Smolorz” wywodzi się od tego właśnie leśnego zawodu, który niejako kultywuję. Nadał on kierunek mojej dzisiejszej profesji i życiowej pasji. Powstałe przed ponad piętnastoma laty moje przedsiębiorstwo to niejako kwintesencja tego, co w człowieku „siedzi”, co w człowieku „jest”. Jego rozwój to przykład budowania nowych zrębów osobistych zmagań i przedsięwzięć, począwszy od dwuosobowej załogi, po dojrzały zakład.
Wszystkim tym, którzy mi towarzyszyli na tej drodze z całego serca dziękuję! Bez nich nie byłoby tego, co dzisiaj jest, co wspólnie osiągnęliśmy. Za to wam moi przyjaciele dziękuję.
Osobiście mam ogromną satysfakcję z wykonywanej pracy, ponieważ towarzyszy mi świadomość, że to, co robię jest nie tylko źródłem zaspakajania życiowych potrzeb, ale w ogromnej mierze przyczyniam się do ochrony ginącej przyrody, do ratowania ukochanych przeze mnie drzew.
We wczesnej fazie przygotowywania publikacji nastawiony, byłem w dużo większym stopniu na przedstawienie zagadnień z zakresu przesadzania drzew – ratowania przed wycinką. Jednak rozwijający się bardzo rynek nasadzeń dużych drzew skłonił mnie do równego potraktowania obu kierunków. Mam nadzieję, że niniejsza publikacja dostarczy Wam Drodzy Czytelnicy, wiele cennych i fachowych informacji oraz pozwoli uzyskać dobre efekty swej pracy.
Przedstawione w tej książce treści są przekazem moich osobistych doświadczeń i przemyśleń zdobytych przede wszystkim w ciągu wieloletniej praktyki oraz konferencji tematycznych – sympozjów naukowych. Zdaję sobie sprawę z tego, że w tej burzliwie rozwijającej się dziedzinie, z dnia na dzień, przychodzą nowe doświadczenia, nowe technologie. Dlatego myślę, że publikacja ta nie jest ostatnią, a wszelkie nowe spostrzeżenia i doświadczenia obiecuję w przyszłości Wam – czytelnikom przekazywać.

Autor
jak wiele trzeba znieść, aby czegoś dokonać...

Uwagi ogólne

Zawarte w tej publikacji informacje odnoszą się zarówno do drzew przesadzanych „z terenu”, czyli ratowanych przed wycinką, jak i nasadzanych ze szkółki. W zasadzie czynności te niewiele różnią się od siebie, chociaż inna jest przyczyna tego działania.
Przesadzone drzewo pozostaje drzewem, tylko rośnie w innym miejscu” – to motto musi przyświecać każdemu, kto podejmuje się czynności przesadzania – przenoszenia tych wspaniałych i pożytecznych roślin z jednego miejsca na drugie.
Przesadzaniu drzew „z terenu” może towarzyszyć ryzyko – „Uda się, czy się nie uda?” – za każdym razem stawiamy sobie pytanie. Uważam, iż wykorzystanie fachowych wskazówek i zabiegów agrotechnicznych oraz pielęgnacyjnych opisanych w tej książce, będzie gwarantem powodzenia przedsięwzięcia.
Starych drzew się nie przesadza” – moja dotychczasowa praktyka zawodowa zaprzecza temu stwierdzeniu. Szeroko w świecie znana jest holenderska szkółka specjalizująca się w produkcji i nasadzaniu drzew stuletnich.
W Łodzi uprzejmy, starszy jegomość obserwował nasze zmagania przy przesadzaniu ponad sześćdziesięcioletniego dębu. Jego zachowanie było dość dziwne. Poznałem już takich. Za wszelką cenę chcą coś podpatrzyć i podsłuchać, najlepiej coś nieodpowiedniego i już jako „obrońcy przyrody” uruchamiają media. Kiedy już miałem go ostrzec, aby nie zbliżał się do pracującej maszyny, podszedł do mnie z poważną miną i przedstawił swoje wątpliwości na temat przesadzania starych drzew, kończąc „Czy 'to' się uda?”
Pomimo nawału pracy poświęciłem mu trochę czasu odpowiadając na pytanie:
– Przesadzanie drzew można porównać do operacji człowieka. Zarówno dla chorego człowieka, jak i dla drzewa, istnieją czasem tylko dwa wyjścia: poddać się operacji
(dla rośliny operacji przesadzania) lub czekać na moment, aż choroba (lub piła) dokona końca. Na czym zatem polega „operacja przesadzania drzewa”?
Prawidłowo wykonana, składa się z trzech etapów:
1. Przygotowanie „pacjenta” – wykonanie badań i ekspertyz. Czasem nawet podleczenie. Z drzewem są nawet większe trudności niż z człowiekiem, z tej prostej przyczyny, że nie można się z nim porozumieć. Fachowiec dopiero po odpowiednich badaniach jest
w stanie odczytać symptomy choroby.
W jednym i drugim przypadku mamy do czynienia z okresami lepszego lub gorszego stanu zdrowia pacjenta oraz takimi, w których nie powinno się operacji wykonywać. Bardzo istotną sprawą jest dobór specjalistów i zorganizowanie pracy. Wszystko musi być zapięte na przysłowiowy „ostatni guzik”.
2. Operacja drzewa powinna trwać jak najkrócej, najlepiej „pod narkozą”, czyli uśpionej wegetacji, z zachowaniem ostrożności, przeliczeniem narzędzi przed i po operacji, z wysondowaniem urządzeń podziemnych. Nawet pień drzewa należy „ubrać” w strój operacyjny.
3. Rekonwalescencja. Po operacji osłabienie może być dosyć duże. Przede wszystkim istotne znaczenie ma wiek pacjenta. Odpowiednikiem człowieka
60-80-letniego jest drzewo 150-200-letnie. Wymaga ono troski i starannej opieki. Aby się nie przewróciło, często potrzebne są kotwice, podpory, człowiekowi – laska lub pomocna dłoń, Należy również „pacjentowi” zapewnić przyjmowanie wody i pokarmów. Do specjalnie wykonanej misy przy drzewie lub do założonych sączków nawadniająco-napowietrzających, wlewamy wodę i podajemy potrzebne medykamenty. Po tych zabiegach obserwujemy, czy „pacjent” czuje się dobrze, czy wypuszcza liście, czy jego kondycja zdrowotna ulega poprawie.
Mój rozmówca uważnie słuchał tych wywodów. Wyczuwałem, że to porównanie przemówiło do jego wyobraźni. Popatrzył na świeżo posadzone drzewo i podał mi rękę na pożegnanie.
Wie Pan, mam to już za sobą – odezwał się po chwili – Nawet nie wiedziałem, że będę miał „brata” w przesadzonym dębie. Jeszcze nie raz go odwiedzę – rzucił z uśmiechem na pożegnanie.
Oprócz propagowania ratowania starych drzew przed wycinką w tej książce dużo miejsca poświęcam nowym nasadzeniom z wykorzystaniem większych drzew.
W wielu naszych miastach brakuje drzew, a te istniejące są bardzo często źle pielęgnowane (nieprawidłowe cięcie). Częstym błędem jest także zły dobór gatunków i odmian.
Wszystkich namawiam i przekonuję do sadzenia starszych, około 20-letnich drzew.
A dlaczego starszych? Z wielu powodów:
– wbrew pozorom te większe (balotowane) drzewa dużo lepiej się przyjmują,
– natychmiastowy efekt wizualny,
– drzewa swoją wczesną młodość przeżywają w dobrych warunkach w szkółce,
– mniejsze ryzyko zniszczenia lub kradzieży,
– mniejszy koszt do doprowadzenia drzewa do dużych rozmiarów.
W naszej branży funkcjonuje powiedzenie:
Kiedy klient wybudował dom, spłodził syna, to pozostało mu jeszcze posadzić drzewa, których cień będzie kładł się na dachu nowego domu.

Józef Smolorz
 

© 2024 Grupa INFOMAX